Kochamy nasze dzieci, są dla nas ważne, to oczywiste. Uczniowie też są ważni dla nauczycieli, którzy czytają ten blog, inni tu nie zaglądają. Wielu z nas chce być życzliwym i empatycznym wobec dzieci. Z drugiej strony, zależy nam na realizacji celów życia codziennego. No bo w końcu żyjemy w świecie społecznym, gdzie trzeba dotrzeć na czas do przedszkola, szkoły, pracy. Brak dostosowania w tej kwestii niesie ze sobą wiele konsekwencji, nie zawsze przyjemnych i pożądanych. I tu zaczynają się schody.
Dlaczego dzieci nie słuchają? Pozytywna dyscyplina z el. Self -Reg.
Mózg dzieci, jak wiemy, nie jest do końca dojrzały, o czy pisałam tutaj: Zrozum działanie mózgu . Wiąże się to również z tym, że dzieci nie są zsocjalizowane tak, jak my. Przyznaj sama, sam- ile lat wstajesz rano o określnej godzinie? 10, 15, może 30 lat.. A Twoje dziecko dopiero zaczyna ten ranking. Nie wie również co to umowa, ani konsekwencja, nie rozumie związków przyczynowo- skutkowych. Dlatego tak istotna jest efektywna komunikacja, zwłaszcza, kiedy dziecko nie słucha.
Pobłażliwość, czy skuteczność?
Innym problemem, a raczej rozterką, z którą zmaga się wielu rodziców i nauczycieli, czy specjalistów, pracujących z dziećmi jest konieczność wyboru: być miłym /czytaj ,,pobłażliwym”/ czy też skupiać się tylko i wyłącznie na skuteczności, efektywności /tzw. ,,stanowczość”/.
Bycie tylko i wyłącznie miłym nie sprzyja efektywności, a może masz inne doświadczenia? Napisz o tym w komentarzu. Z kolei bycie tylko stanowczym- nie buduje relacji – dzieci nie czują się ani sprawcze, ani ważne, stąd ich zachowania często odbiegają od pozytywnych. No ale trudno sie dziwić. Jak mawia Jane Nelsen, autorka pozytywnej dyscypliny : ,, Dzieci zachowuja się źle, kiedy czują sie źle„, tj. kiedy czują się nieważne, bez znaczenia, kiedy nie maja wkładu w rzeczywistość szkolna , czy rodzinną.
Jak więc mówić? Jak się komunikować, żeby zachęcić dzieci do współpracy?
Miałam kiedyś ten dylemat. Oczywiście w czasie poszukiwań znalazłam różne trendy. Na pierwszy strzał poszedł trend z mojego rodzinnego domu, z rodziny pochodzenia. Hasło sztandarowe: ,,Dzieci i ryby głosu nie mają”. Smutne to bardzo podejście- zapamietałam, że ……, że jestem nikim w domu rodzinnym. Bolało. Niewielki miałam wpływ na to, co sie działo. Na decyzje rodzinne- żadnego wpływu nie miałam. Nie chciałam , żeby moje dzieci czuły się nikim. Ten styl mi nie odpowiadał. Kojarzył mi się z zupełnym zdominowaniem dziecka, pełną kontrolą, wręcz totalitaryzmem. O skutkach takiej wszechobecnej kontroli przygotowuję właśnie osobny artykuł. Skrajne ,,stanowczo” niesie też ze sobą niebezpieczeństwo włączania takich częstotliwości tonu głosu, które uaktywniają mózg gadzi. Ten natomiast nie jest zainteresowany współpracą – tam funkcjonują dwa tryby jedynie: walka lub ucieczka. O tonie głosu i jego znaczeniu przeczytasz tutaj: Ton głosu
Rodzicielstwo bliskości?
Zainteresowałam się zatem stylem z zupełnie przeciwległego bieguna – rodzicielstwem bliskości. Nie jestem jakimś ekspertem w tej dziedzinie, polegałam raczej na moich odczuciach i tym, jak to się mówi ,,Czy mi to grało”. No i sporo mi grało. Szczególnie bliskie jest mi wspólne spanie z dziećmi. To bliskość nie do zastąpienia. Ale również karmienie piersią- cudowne absolutnie doświadczenie, przy czym wiem o czym mówię- starszą córkę karmiłam piersią do 2 go roku życia, a młodszego syna do trzecich urodzin. Uwielbiałam to. Natomiast samo rodzicielstwo bliskości nie do końca mi odpowiadało. W moim odczuciu brakuje w nim szacunku dla drugiej strony relacji – dla rodzica, który jest tylko człowiekiem, potrzebuje odpoczynku i zaspokojenia swoich potrzeb. Potrzebuje też szacunku. Nie żyje tylko i wyłacznie po to, żeby zaspokajać potrzeby dziecka. Ma prawo do samorealizacji, swoich osobistych celów. Ma też prawo do powiedzenia ,,nie” i pokazania swojemu dziecku, że nie zawsze ma dla niego czas, nie zawsze też ma ochotę i przestrzeń do kreatywnych / tak to nazwijmy/ aktuwności preferowanych przez dziecko. Takiego przyzwolenia nie znalazłam w rodzicielstwie bliskości. Mnie osobiście- przytłaczało.
Z doświadczenia zauważyłam też, że wielu rodziców, a nawet specjalistów miota się między jedną, a drugą skrajnością- albo są tylko mili i uprzejmi, albo stanowczy i bardzo kontrolujący. Dzieje się tak z uwagi na to, że po prostu nie wiedzą o istnieniu złotego środka w tej materii.
Potrzebowałam właśnie czegoś pośredniego między rodzicielstwem bliskości, a stylem autokratycznym / ,,Dzieci i ryby głosu nie mają”/, złotego środka w pozytywnej komunikacji, po to, żeby również w codziennych, prozaicznych sytuacjach, budować z moimi dziećmi pozytywne relacje.
Złoty środek – pozytywna dyscyplina.
Złotym środkiem, który odnalazłam okazało się dla mnie ,,uprzejmie i stanowczo” pozytywnej dyscypliny. ,,Uprzejmie i stanowczo” to jedna z najbardziej efektywnych konstrukcji komunikacyjnych, z którą się spotkałam. Jest bardzo istotna, kiedy masz wrażenie, że dziecko nie słucha, co do niego mówisz. Składa się ona z dwóch części. Część pierwsza koncentruje się na potrzebach dziecka. Część druga – na potrzebach dorosłego. Połączone są łącznikiem ,,i” . Część pierwsza dotyczy czegoś, co po angielsku nazywamy ,,kind”. Słowo to zawiera w sobie znaczenie ciepła, życzliwości, empatii i grzeczności. Niestety w języku polskim brak słowa, które w pełni oddaje takie znaczenie. Zadowolono się zatem określeniem ,,uprzejmość”, choć nie do końca jest ono adekwatne. Słowo ,, stanowczo” jest tłumaczeniem słówka ,,firm”, co dla odmiany kojarzy sie z czymś stabilnym. Połączenie tych dwóch biegunów jest bardzo ciekawe, bo daje w jednym komunikacie połączenie dwóch światów- świata dziecka i świata dorosłego.
Przykładowy komunikat: Widzę, że dobrze się bawisz i czas już na kolację.
W przykładzie, w części pierwszej /,,Widzę, że dobrze się bawisz”/ , rodzic daje dziecku komunikat: ok, widzę twoja zabawę, akceptuję to, nie neguję, nie odrzucam. Jednocześnie część druga / ,,Czas już na kolację”/ nawiązuje do potrzeb istotnych dla dorosłego- bo już wieczór, czas na kolację, spanie itd. Przy akceptacji dziecięcego świata udaje się nakreślić to, co konieczne do zrobienia. Istotny jest szacunek i tak sam ciężar gatunkowy obu światów. W tym komunikacie nic nie jest ważniejsze- ani zabawa dziecka, ani kolacja. Obie strony mają ten sam ciężar gatunkowy. A to dzięki spójnikowi ,,i”. Tutaj nie ma konieczności wyboru- jedna strona jest ok i druga strona jest ok. Na tym polega ,,i”. Sytuacja się zmienia, kiedy zamiast ,,i” wstawiamy nasze ulubione ,,ale”….. > ,, Widzę, że dobrze się bawisz, ale czas już na kolację. … Słabo, prawda? Widzisz co tu jest ważne?? Potrzeby dziecka, czy dorosłego? Taaaa. Najważniejsza jest kolacja. Dziecko, z jego światem, zabawą, potrzebami nie czuje się ważne, trudno mu więc będzie zachować się ok. Jeśli więc dziecko Cię nie słucha, zastanów się jak się z nim komunikujesz. czy Twój przekaz mówi o tym, że jest ważne.
,,Uprzejmie i stanowczo jest sztuczne?” Niekoniecznie.
Na warsztatach, kiedy przeprowadzam ćwiczenia z ,,uprzejmie i stanowczo” często mówicie, że to sztuczne i niepoprawne. No i nie dziwię się. Natomiast w języku angielskim funkcjonuje w tej frazie rodzajnik ,,a”, którego, tak naprawdę nie da się przetłumaczyć na język polski, bo takowych rodzajników nasz język ojczysty nie ma. Czasami, w niektórych wypowiedziach, zręczniej będzie brzmieć polskie ,,a” / ,,Ty nie masz ochoty myć zębów, a ja nie mam chęci płacić za dentystę, to kto pierwszy w łazience?”/. Trudność w zastosowaniu łącznika ,,i” wynika też z tego, wg moich obserwacji, że Polacy uwielbiają konstrukcję z ,,ale” , co więcej poloniści twierdzą, że jej nadużywamy. Dla porównania zobacz jak wygląda nasz przykładowy komunikat z ,,ale”:
Widzę, że dobrze się bawisz, ale czas już na kolację.
Zastanów się chwilę. Czy tego rodzica obchodzi, że dziecko buduje najbardziej fantastyczną wieżę z klocków? Że obecnie trwa walka, wyścig, czy jakieś inne ważne wydarzenie? Odpowiedź jest niestety jednoznaczna – nie, rodzica to nie interesuje. Albo przynajmniej interesuje mniej. Na pierwszy plan wysuwa się kolacja. I tu taka dygresja; Jakże często ważniejsze od naszych dzieci bywają dla nas kolacje, obiady, czyste podłogi, pranie, autobus itd.. Smutne to, ale prawdziwe. Dlatego idea konstrukcji ,,uprzejmie i stanowczo” bardzo do mnie przemówiła. Daje szacunek i prawo do bycia sobą zarówno dzieciom , jak i rodzicom, na równych prawach. Łącznik ,,i” spełnia właśnie tę funkcję.
Żeby łatwiej było wdrożyć ,,uprzejmie i stanowczo” porównuję to wdrażanie do nauki nowego języka obcego. Przypomnij sobie, czy na początku takiej nauki czułaś/ czułeś się swobodnie? A może raczej ,,kwadratowo” ? Wszystko było dziwne i sztuczne? Tutaj na początku jest podobnie. I z czasem się to zmieni / o ,,uprzejmie i stanowczo” mi wyszło :)/. A zatem po prostu ćwicz, trenuj. Przykładowe komunikaty wydrukuj, wytnij i poprzyklejaj w miejscach na które często patrzysz w domu. Niektórzy twierdzą, że świetnie się do tego nadaje się toaleta, łazienka, czy drzwi lodówki. I mów. Ja tak robiłam. Dziś bardzo rzadko używam słowa ,,ale” i bardzo lubię ,,uprzejmie i stanowczo„. Moje dzieci też je lubią. Co więcej, pozbyłam się wielu problemów z dziećmi, dzięki stosowaniu tych komunikatów. Najlepiej przećwiczyć w praktyce tę niezwykłą konstrukcję komunikacyjną – wskocz na mój warsztat pozytywnej dyscypliny , tu sprawdzisz gdzie się odbędzie najbliższy Aktualne warsztaty
Zaintrygował Cię ten wpis? Udostępnij go.
Ciekawy choć długi artykuł, a to trafne spostrzeżenie można było ująć w jednym paragrafie.
Pewnie tak, tylko, czy o to chodzi? Pozdrawiam.A jak napiszesz taki artykuł- daj znać. Chętnie przeczytam.
Właśnie mi uswiadomilas że prawie zawsze mówię „ale” w dodatku to jest to same „ale” którego nie lubiłam u swojej Mamy, więc chyba czas na zmiany…. Mam nadzieję że się uda
Dasz radę, wskocz na warsztat i przećwicz to z poziomu dziecka- mega pomaga. Powodzenia!
Jestem mamą dwuch dziewczynek, moje życiowe motto to szacunek do siebie i i nych. „Uprzejmie i stanowczo” to jest właśnie świetny sposób jak nauczyć swoje dzieci szacunku do siebie i świata?. Cieszę się że przeczytałam ten artykuł. Myślę że w samą porę trafił przed moje oczy.
Fantastycznie. Ja bardzo lubię te komunikaty, teraz już nie wyobrażam sobie bez nich. Łap przykładowe na maila, pozdrawiam.
Dziękuje za ten artykuł, fajnie ilustruje ciekawe rzeczy!
Muszę to poćwiczyć i przy „ale” ugryźć się w język 😬
Dzięki Aleksandra, cieszę się, że czujesz się zachęcona do treningu. Na pewno będzie łatwiej z przykładowymi komunikatami, które właśnie poleciały na Twojego maila. Pozdrawiam i daj znać jak to się sprawdza.
Przeanalizowałam swoje komunikaty i faktycznie, bardzo często używam „ale”! Nie mając złych intencji, raczej naturalnie, ale nie pomyślałam, że dziecko może to inaczej odbierać. Czas na ćwiczenia, zmiany…
Hej Aga, dzięki, że się podzieliłaś. Pdf już do Ciebie poleciał. Napisz, proszę jak Wam idzie uprzejmie i stanowczo. Pozdrawiam
A co w sytuacji, kiedy po takim komunikacie dzieci mówią „ale my chcemy jeszcze się bawić”?
Cześć Natalia. Wtedy stosuję rozwiązania, o których mówię w tym wpisie: Skupiaj się na rozwiązaniach
Mail z komunikatami już poleciał do Ciebie.
Dzięki bardzo za zaznaczenie tej drobnej, ale za to mega ważnej rzeczy.
Cześć Paweł. No właśnie – takie drobne, a takie ważne. W ciągu dnia otrzymasz plik pdf do przećwiczenia tych komunikatów. Powodzenia i daj znać jak poszło.
Zobacz do skrzynki Paweł, wysłałam. Pozdrawiam
Bardzo dobry tekst który jasno i konstruktywnie pokazuje jak mówić do dzieci żeby posłuchały nas lepiej i żeby dać im odczuć ze są ważne dla nas 🙂 Dziękuje 🙂
Cieszę się Sylwia, że pomogłam. W ciągu dnia otrzymasz na maila przykładowe komunikaty do przećwiczenia. Daj znać jak poszło.
Sprawdź skrzynkę Sylwia, już poszło. Miłego dnia
Super. Również nagminnie stosuję ALE nawet w rozmowie z mężem. Czas na zmiany!