Czaiłam się i skradałam do wykonania z moją córką jej Koła Złości. Odkąd zaczęłam akceptować jej uczucia i otrzymuje ona komunikaty: „Rozumiem, że się złościsz, to normalne czuć złość”, w naszym domu staliśmy się świadkami jej nagłych i gwałtownych wybuchów gniewu. To tak jak odkorkowujesz szampana, korek dostał pozwolenie na wystrzał i w końcu wybucha…Wszystko masz na twarzy. Wielokrotne rozmowy w deseń: „ Możesz się złościć , złość jest OK, tylko nie krzywdź innych”, dawały mierny skutek.

Kilka razy zachęcałam córkę do zrobienia Koła Złości, ale nie chciała. W sobotę wybrałam ładny talerz, przyszłam do jej pokoju z kartką i ołówkiem, i zaczęłam odrysowywać kształt. Początkowo żachnęła się i nie chciała nic zrobić. Zostawiłam jej kartę na biurku, po czym wyszłam do kuchni. Za 5 minut przyszła i stwierdziła: „No dobra, zrobię to koło”. Podałam jej znów kartę i zapytałam: „ Który z tych sposobów pomaga Ci się uspokoić? Narysuj go w swoim Kole. A może masz jeszcze inne?”. Zamyśliła się i zaczęła rysować, chichocząc. Wyraźnie wspólna rozmowa, rysowanie, poprawiły jej humor. Rysunek przedstawia Koło Złości Oli.

Teraz, kiedy zaczyna się złościć, zachęcam ją, żeby podeszła do lodówki i przypomniała sobie co może zrobić. Zazwyczaj nie jest to konieczne, złość uchodzi z niej jak z przekłutego balona.Teraz muszę zrobić swoje Koło Złości.. A Ty już masz? Jak działa u Ciebie?